Geoblog.pl    ai    Podróże    Norwegia 2010 ...motocyklem    Rejs życia
Zwiń mapę
2010
17
sie

Rejs życia

 
Norwegia
Norwegia, Geiranger
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1549 km
 
Zatem czas odpoczynku - dziś w planach tylko rejs do Geiranger. Noc była idealna do godziny 3.30. Od tego czasu było nieco niepokojąca - podjechały pod pobliską stodołę dwa auta z kilkoma postaciami i coś dziwnego robili chyba do rana. Co można robić w nocy o 3.30 z sianem zwiniętym w białą folię i biegać do strumienia? No idea. No dobra już wiem - to samo auto - gość niesie wędkę. Choć o 3.30 to dziwne, kiedy jest się samemu na polu koło cmentarza 2 tysiące km od domu. Ranek przywitał nie deszczem - mam nadzieję, że przejdzie do czasu rejsu życia :)

Szybkie pożegnanie z polem dziwnych zdarzeń (ten cmentarz był ok. 50 metrów od mojego namiotu:>), za 5 jedenasta wyruszam i o jedenastej (:o) jestem już na promie za "jedyne" 218 koron (ok. 111 pln). Poranny deszcz przeszedł bezpowrotnie - jakby Geiranger chciał pokazać się z jak najlepszej strony. 50 minut rejsu minęło jak okamgnienie zadziwiając widzów pięknymi, cudownymi wręcz widokami, jak z "Władcy Pierścieni". Wysokie, kilkusetmetrowe wodospady, woda koloru błękitnej zieleni (taki tutejszy kolor) - coś pięknego. Sam Geiranger powitał nas chmurami oświetlonymi promieniami słońca nad samymi szczytami pobliskich gór.

Po dotarciu na miejsce postanowiłem pojechać od razu w jedną z dwóch możliwych dróg - na północny zachód - ale wyszło jakoś tak, że pojechałem na południowy wschód w stronę Dalsniba, punktu widokowego na wysokości ponad 1000 metrów n.p.m. (sam szczyt to ok. 1500 m n.p.m.). Kręta droga to były już nie przelewki, tylko trudne górskie serpentyny. Obładowany bagażami postanowiłem zatrzymać się na chwilę na jednej z zatoczek na zakręcie, przy pięknym, wysokim wodospadzie. Po zaparkowaniu motocykla, jakieś 2 metry od przepaści i 2 metry od drogi (nie było więcej miejsca), odłożyłem kask standardowo na siedzenie. Po paru minutach podziwiania krajobrazu postanowiłem zrobić zdjęcie komórką, aby wysłać MMS. W trakcie robienia zdjęcia nagle mocniej (dość dużo mocniej i do tego naprawdę znikąd) zawiało i słyszę, że coś spadło z motocykla. To był mój kask! ...który toczył się w stronę przepaści! Szybko obiegłem motocykl, padam na kolana i ostatnią chwilą wyciągam rękę po kask, już za krawędź przepaści, już go miałem, już prawie... ale uciekł mi z ręki i, jak na filmie, spadł kilkadziesiąt metrów niżej uderzając raz po raz o skały, raz z większej, raz z mniejszej wysokości. No to narobiłem: "góry, serpentyny, chłodno i... koniec mojej wyprawy" - myślę. Kask wpadł w przepaść u dołu której płynął rwący potok z wodospadu. Jakimś cudem dało się zejść na dół (niżej tzn.) i jakimś, jeszcze większym, cudem kask zaklinował się między skałami, 50 metrów niżej. Miałem go, poobijanego, z porysowaną szybką, ale cały. Uff... dawno nie odczułem takiej adrenaliny. Miałem wrażenie, że to miała być dla mnie lekcja pokory.

Po południu zwiedzanie Geiranger (okolicznych serpentyn:) i namiot 30 metrów wodospadu.

Trasa: Hellesylt - Geiranger (i okolice)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
BoRa
BoRa - 2011-08-29 19:19
Już sam wjazd na Dalsnibbę na motorze ?!?! to wielki wyczyn. My wjeżdzaliśmy kamperem i ...ojojoj troszkę się denerwowałam. Zapraszam do moich opisów. Byłam zaledwie miesiąc przez Tobą.
pozdrawiam i życzę przyjemności i szczęśliwego powrotu do domu.
BoRa
 
 
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 78 wpisów78 47 komentarzy47 538 zdjęć538 9 plików multimedialnych9
 
Moje podróżewięcej
28.12.2014 - 18.01.2015
 
 
17.09.2012 - 09.01.2013