Noc była bardzo chłodna - ze względu na pogodę (w nocy padał deszcz, który nie pozwalał zasnąć) i na wysokość. Po noclegu na polu pełnym owiec kierunek Stavanger i Preikestolen. Pierwszy raz na trasie zrobiło mi się zimno i w ręce i w ogóle. Zatem chyba szykuje się zmiana pogody - po polowej jajecznicy z chlebem* zmierzałem w kierunku Preikestolen. W Hjelmelands (bardzo podoba mi się nazwa tej miejscowości) złapał mnie pierwszy na trasie mocniejszy deszczyk. W Tysdal wstąpiłem na kemping zorientować się w cenach w tym rejonie - 150 koron za MC/Telt - nie oparłem się standardowo stwierdzeniu, że to dość drogo i że 50 bym zapłacił. Miła staruszka** zgodziła się ku mojemu zdziwieniu. Jakże dobrą decyzją okazało się rozbić tu dziś namiot - złowrogie chmury zwiastowały solidny deszcz - zawróciłem po 100 metrach jazdy i rozbiłem namiot za 50 koron.
...
Jest już 19 a tu cały czas raz po raz (tak - cały czas, ale raz po raz) pada. Dziś już chyba odpuszczę Preikestolen, do którego zostało od 30-40 km, a w linii prostej pewnie z 20. Oby jutro nie padało!
Trasa: Hildal - Skare - Vage - Gullingen - Nesvik - Hjelmelandsvagen - Tysdal [172 km]
* jajecznica była z trzech jajek, ale za 6 jajek i chleb zapłaciłem w sumie ponad 20 złotych:>
** to była raczej bardzo sympatyczna starsza pani :)