Mijają dwa tygodnie od początku mojej wyprawy. Powoli zbliża się ona ku końcowi. Mimo, że jestem teraz nad brzegiem morza i zaledwie kilkanaście kilometrów dzieli mnie od Malmo, a za wodą widać piękną „panoramę” wybrzeża Kopenhagi – ten dzień był najgorszy ze wszystkich. Wczoraj wieczorem popsuła się pogoda: wiatr i deszcz nie dawały w nocy spać, raz po raz uderzając o namiot (zwłaszcza deszcz, który chlupał spadając z drzew po mocniejszych podmuchach wiatru). Dzisiejsza droga do Goteborga to makabra – deszcze jeszcze da się znieść, ale porywisty wiatr, który czasem aż znosi prawie że na sąsiedni pas – to wróg motocykla i motocyklisty. Do Goteborga jeszcze padał deszcz, który dodatkowo utrudniał jazdę. Na Bałtyku sztorm – zatem rejs będzie interesujący – wszak wracam do burzliwej Polski ze spokojnej (dotychczas) Szwecji. Jestem nad brzegiem morza – wiatr tu jest rzeczą normalną, szumi i szumi ... :)
Trasa: gdzieś koło Munkedal – deszcz+wiatr – Goteborg – Holmstad – Angelholm – Helsingborg – Landskrona (od Angelholm poszukiwania kempingu – trzeba się czasem umyć :) ) - Barsebackshamn – całkiem miły kemping.
Dziś prawie 400 km – jakoś tak wyszło, mimo fatalnej pogody. [394km]
Notatka z godz. 03:05
Wiatr wieje tak mocno, że namiot lata na lewo i prawo i nie da się spać, a pierwszy raz zamocowałem go jak trzeba:) To będzie ciężka noc.