Po leniwym poranku czas na troche ruchu. Z pomoca kolejki dostaje sie do polnocnej czesci Sydney i przechodze (doslownie) Harbour Bridge specjalnie wydzielona sciezka. Wiele osob uprawia tutaj jogging. Widok z mostu robi calkiem niezle wrazenie. Za oplata kilku dolarow mozna wspiac sie na jedna z wiez. Mozna nawet przejsc caly most ...po przesle! Jednak ta druga atrakcja to juz wydatek rzedu dwustu dolarow. Podziwiam opere z wysokosci kilkudziesieciu metrow. Poprzez The Rocks (rejon, do ktorego Europejczycy dotarli 26 stycznia 1788 i zostali tu juz na zawsze, stajac sie Australijczykami:>) docieram do znanego juz Circular Quay. Przesiadka na Central budzi skojarzenia z Warszawa Centralna.
Od jutra zaczynam tu nauke, zatem odtad relacje beda pojawiac sie sporadycznie.