01.07
Wjazd na Ukraine, na drodze dziura za dziura, ale wiemy, ze na wschodzie bedziemy tesknic za takim wlasnie asfaltem. Tiry ida na czolowki. Cytat tego dnia w moim wykonaniu "Patrzymy na kolory” – patrzac na czarno-bialy plan podrozy. Kima w urzadzonym na chlopsko zajezdzie z milymi paniami.
02.07
Sniadanie w zajezdzie z mila obsluga. Pogodny dzien pozwala nam na pokonanie tego dnia duzego odcinka. Obiad jemy w „strusim zajezdzie" z nieprzyzwoita cena. Mieso i zupa ze strusi oczywiscie (bomba!). Nocleg w lesie poprzedzony total offroadem. Dziki nie daja nam zasnac. Przestawiamy moj namiot, aby razem z motocyklami tworzyly zwarta kupe, troche spray’u na komary wokol namiotow i spimy spokojnie.
03.07
Rozdziewiczenie szwedzkiej kuchenki na benzyne, ktora bucha oginem prawie podpalajac las. Odkrywamy takze, ze urzadzenie o nazwie MIT za 150 euro, ktore mialo zintegrowac nasze CB z MP3 (a jakze!), nie dziala. Ucinamy kable, skrecamy bezposrednio, krzyzujemy, ale proba naprawy CB spelza na niczym. Droga na Krym jest genialna. Kretasy, krymasy i zawijasy. Wieczorem GS zalicza pierwsza samoistna glebe. Nocleg nad Morzem Czarnym na skalistym podlozu.