Geoblog.pl    ai    Podróże    Droga jest celem - stany niezjednoczone    Rassija
Zwiń mapę
2011
10
lip

Rassija

 
Rosja
Rosja, Astrakhan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2670 km
 
04.07
Poranne serpentyny na Krymie. Po wizycie nad Morzem Czarnym, ktore okazuje sie strasznie zimne, gnamy w kierunku Kerch. Podziwiamy kite-surfing i piekne panie na plazy. W Kerch miesci sie przejscie graniczne z przeprawa promowa, kontrola po obu stronach. Gotowki na prom starcza nam na styk. Ze strony ukrainskiej kontrole graniczna przechodzimy jak trzeba choc celnicy pod nosem sie usmiechaja. Po drodze na promie poznajemy inzyniera z Rosji, ktory opowiada nam to i owo. Na granicy Rosjanie, jako mega-totalni formalisci, przetrzymuja nas chyba ze cztery godziny dajac do wypelnienia 10 razy ten sam formularz. Nocleg w hoteliku znajdujemy juz po ciemku w miejscowosci Temrjuk.

05.07
Dzieс pelen przygod. Udajemy sie nad pobliskie Morze Azowskie przy latarni morskiej. W drodze Adam zjezdza na pobocze i daje mi znac, ze cos nie tak jest z moim kufrem. Kufer chce odleciec ze stelaza. Byc moze czas na tabliczke „uwaga na latajace kufry”. Okazuje sie, ze sruby trzymajace pudlo wykrecily sie same – sa w srodku kufra, ktory nie odpada tylko dlatego, ze poprzez gumy z hakami spiety jest z drugim kufrem tak, aby calosc trzymala moj rollbag i opony. Nie mija minuta i okazuje sie, ze stacyjka u mnie nie funkcjonuje – nie mozna wylaczyc zaplonu, swieca sie swiatla i jednoczesnie motocykl nie daje sie odpalic. Okazuje sie, ze to moj alarm na chwile zwariowal. Kilka prob i stacyjka wraca do normy a sruby mocujace kufer zabezpieczamy specjalnym srodkiem do gwintow, ktory akurat wiezie ze soba Adam (:O). Gnamy na wschod. Prosty przejazd przez Krasnodar okazuje sie walka w upale z pulapkami ulicznymi i zadnymi wrazen Rosjanami. Zlo ciagnie sie przez kilkanascie kilometrow. Babcie biegaja po ulicach. W koncu zatrzymujemy milicje (tak – my ich), ktorzy tlumacza nam jak wyjechac z tego piekielnego miasta. W dalszej drodze wizyta u przydroznych handlarek poprawia nam humory, bo dostaje w prezencie dwa banany i dwa jablka – czyzbysmy juz tak marnie wygladali?:P Nocujemy obok pola slonecznikow.

06.07
Jedziemy z Kropotkin w kierunku Elisty i Astrahan. Krajobraz na kilkanascie kilometrow przed Elista bardzo sie zmienia. Zyzne rosyjskie rowninne pola zaczynaja ustepowac miejsca stepom, a i temperatura zaczyna rosnac. Nasza uwage zwraca budynek w ksztalcie azjatyckiej swiatyni po prawej stronie drogi. Zaciekawieni wjezdzamy przed budowle. Okazuje sie ona byc buddyjskim monastyrem z symbolami tybetanskimi. Jestesmy zadziwieni obecnoscia tybetanskiego buddyzmu w samym srodku poludniowo-zachodniej Rosji. Poznajemy mnicha o imieniu Butter. Maslo pokazuje nam swiatynie i mowi, ze akurat tego dnia przypada dzieс urodzin Dalai Lamy, a miejsce, w ktorym stoi swiatynia wybral sam Dalai Lama. Wiekszosc mnichow wyjechala tego dnia na wakacje. Drugi mnich Samten, ktory nie wyjechal z reszta z powodu choroby, pozwala nam rozbic namioty w poblizu swiatyni. Samten dostaje od nas herbate z cieknacego czajniczka. Nocujemy pod Budda.
Kalmyki mowia swoim jezykiem, maja swoj parlament, ktory urzeduje w najwiekszej tego typu swiatyni w Europie, ktora jednoczesnie jest biurowcem. Stolica ich republiki miesci sie w Eliscie.

07.07
Podroz do Astrahanu w astraszanskim upale 45 stopni Celsjusza (choc kraza ploty, ze tego dnia w Astrahanie bylo 48 stopni). Przejazd przez Astrahan okazuje sie byc jednak pestka w porownaniu do przejazdu przez wczesniej pokonywany Krasnodar. Tracimy na granicy dodatkowe 30 minut cennego czasu podrozy, bo pan celnik Kazach musi zjesc obiad. Nocleg w motelu przy granicy rosyjsko-kazachskiej. Wczesniej Adam ratuje zolwia, ktory przechodzi sobie z jednej strony ulicy na druga i pewnie skonczyl by marnie pod kolami kazachskich szalencow. Ja w tym czasie robie zdjecia stada koni, ktore pasa sie swobodnie na pobliskiej polanie.

08.07
Z rana spotykamy pare francuzow, ktorzy jada na zapakowanym maksymalnie wlasnej konstrukcji tandemie. Okazuje sie, ze jada na rowerze z Francji do Pekinu, a w podrozy sa juz 2-3 miesiace. Teraz wiemy juz, ze nie jestesmy tak nienormalni jak probowali nam wmowic niektorzy Ukraiсcy i Rosjanie? Z Francuzami spedzamy jakis czas, pamiatkowe zdjecie i w droge.

Jedziemy nad Morze Kaspijskie. GPS pokazuje, ze jest juz blisko, zatem skrecamy w jedna z wielu piaskowych drog. Kilka wskazkowek okolicznych mieszkancow i trafiamy na prawdopodobnie jedyna rozsadnie dostepna plaze. Plaza sklada sie glownie z piasku. Sklada sie tez z siana. I krow. Ale tak naprawde to jest bajecznie. Zarka (czyli upal) leje sie z nieba wiec zazywamy kapieli. Woda ma temperature zupy, ale wlasnie tego nam trzeba. Wizyte nad morzem konczy przyjazd zgrai kilku aut wypelnionych tutejsza mlodzieza. Oblepiaja nas jak muchy, macajac motocykle i zadajac rozne dziwne pytania. Nocleg tego dnia uczy nas, ze nie nalezy wjezdzac na motocyklem wyschniete jeziora, bo one wcale nie musza byc wyschniete. Przy swietle ksiezyca po wielu probach ostatkiem sil wypycham Adama ze srodka bylego jeziora otrzymujac jednoczenie spora dawke blota na twarz. Wlasciwie to caly jestem w blocie. Komary tna niemilosiernie. Po udanej operacji zamieniamy sie rolami, trampek wyjezdza bez odkrecania kufrow. To byl dlugi dzien.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2011-07-10 08:25
W telegraficznym skrócie opisane wszystko - brawo !...może tylko o więcej zdjęć poproszę.
 
borolo
borolo - 2011-08-26 15:50
super sprawa, fajna wyprawa (zawsze chcialem tam pojechac)
 
 
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 78 wpisów78 47 komentarzy47 538 zdjęć538 9 plików multimedialnych9
 
Moje podróżewięcej
28.12.2014 - 18.01.2015
 
 
17.09.2012 - 09.01.2013