25.07
Nocny mroz zmrozil nam tylki. Adam wylizuje rany GSa z wczorajszej przeprawy. Gdy robi sie cieplej wyruszamy na granice. Tadzyccy celnicy probuja od nas wyludzic kilka dolarow - bezskutecznie. Opuszczamy Tadzykistan i jestesmy na kilkunastokilometrowym odcinku ziemi niczyjej. Zastanawia mnie "Good luck" uslyszane od jednego z celnikow. Po drodze spotykamy pare GSie (800 zdaje sie), ktorzy prawia o trudnej przeprawie przez rzeke. Dojezdamy do przeprawy przez strumien, ktory wcale nie jest taki trudny. Postoj przed strumykiem okazuje sie byc dla mojego motocykla niefortunny. Stawiam maszyne za bardzo w pionie i zamykajac prawy kufer dociskam ja zbyt mocno, co powoduje przechyl w prawo i w efekcie glebe. Efektem jest zlamane prawe lusterko, ktore uderzylo w gmole GSa. Strumyk pokonujemy bez problemu. Jednak dopiero po kilku nastepnych kilometrach zdaje sobie sprawe o czym mowila hiszpansko-litwinska para oraz co oznaczalo "Good luck". Kolejna gorska rzeka urwala droge i czeka nas przeprawa. Tym razem obytrzech pokonujemy potok bez szwanku.
Tadzykistan zegna nas snieznymi szczytami. Kirgistan wita nas zielonymi wzgorzami, na ktorych pasa sie konie. Jurty tez sobie stoja. Docieramy do noclegowni w Osh. Z internetem. I pralka:)
26.07
Ja z Jakem odwiedzamy lokalny bazar w poszukiwaniu lubrykantu do lancucha, bialych szmatek i innych wielce istotnych wytworow. Wracamy z rosyjskim olejem 85W90, ktory jest zielony, a pod swiatlo brazowy (miodzik:), dwoma klaksonami za 3 dolary oraz logo Mercedesa dla motocykla Jake'a. Po pustyni, swietych miastach i hardkorowym Pamirze nalezy nam sie, jak i naszym motocyklom, odpoczynek. Postanawiamy zostac druga noc w Osh. Jake reguluje zawory, ja wymieniam swiece na nowe, a Adam klei swoje halogeny:) Wieczorem zjawia sie lokalny motocyklowiec imieniem Wladimir, ktory zna swojego kolege Wlada (wyglada to na to samo imie), ktory z kolei ma nam pomoc w wylizaniu wszystkich nabytych w dotychczasowej drodze ran. Wladimir przyjezdza na jednocylindrowym Kawasaki DR 650, ktore jest naprawde dobrze utrzymane. Wladimir dzwoni do swojego kolegi Wlada, ktory przyjezdza po niedlugim czasie i powoduje, ze oczy chca nam wyskoczyc z galek. Wlad zsiada z olbrzymiego, pieknego, nowego motocykla turystycznego marki Kawasaki o pojemnosci 1400 ccm. Motocykl ten jest tak wypasiony, ze juz bardziej wypasiony byc nie moze. GPS, podgrzewane manetki, chromy, smomy, swiatla, migawki, dzwieki, naklejki, akryle i inne megawypasione akcesoria. Czyli jak to mowi Wladimir "ful kastom". Wlad oprocz miana wlasciciela nosi tez w Osh miano "metal master". Udowadnia to calkiem zgrabnie biorac pogieta aluminiowa rure mocujaca szybe GSa i prostuje ja jak nalezy uzywajac tylko swoich rak. Umawiamy sie z nowo poznanymi motocyklistami na warsztat nastepnego dnia. Czad!
27.07
Z rana przyjezdzaja po nas chlopaki i jedziemy razem w "ich miejsce", ktore kojarzy mi sie z tylami wielkich fabryk z amerykanskich filmow, gdzie handluje sie narkotykami. Wita nas przesympatyczna Julia. Sa tez jakies ziomki na motocyklach. Julia jest jedyna dziewczyna w miescie jezdzaca na motocyklu. Panuje tu przyjemna atmosfera, bo wszyscy sie znaja. Wlad znika na jakis czas i przyjezdza z dorobionymi metalowymi elementami dla naszych maszyn i zespawanym moim lusterkiem. W miejscu tym spotykamy tez dwoch Szwajcarow, ktory wracaja z Mongolii oraz ekipe innych Szwajcarow spotkanych wczesniej w Dushanbe. Istne centrum motocykowe Azji Centralnej! Placimy za robote i jedziemy dalej na polnoc. Nocujemy nad jeziorkiem, gdzie mamy okazje sprawdzic sie w roli kierowcow maszyny marki osiol, zapozyczonej od lokalnych pastuszkow.
28.07
W drodze na granice odwiedzamy lasy orzechowe (niejakie walnuts), ktorych plantacje sa w Kirgistanie najwieksze na swiecie. Odwiedzamy jeden z dwoch pobliskich wodospadow. Nadmiar lokalnych turystow wypedza nas jednak z tego miejsca bardzo skutecznie. Na obiad jemy borsuka (zjadliwe to to i calkiem dobre!) a nocujemy nad jeziorem Toktogul, gdzie zazywamy zbawiennej kapieli w temperaturze idealnej.
29.07
Ze wzgledu na konczaca sie wize kazachska i zamkniete przejscie na wschodzie Kirgistanu jestesmy zmuszeni zrezygnowac z drogi nad jezioro Issyk Kul, nad czym bardzo ubolewamy. Rozstajemy sie z naszym wiernym kompanem Jake'iem, ktory chce zbadac lokalne drogi na poludniu tegoz jeziora. Mamy nadzieje, ze spotkamy sie z nim w Altaju. Pokonujemy ostatnia kirgijska przelecz i wieczorem przekraczamy granice z naszym ulubionym ble-Kazachstanem. Czas goni, trzeba wiec gnac na polnoc.