15.08
Jedziemy przez Krasnojarsk do Irkucka. Chcemy dotrzec tam jutro, poniewaz zalezy nam na czasie. Jake ma lot z Frankfurtu do Stanow (Zjednoczonych) juz 23. sierpnia i chce jak najszybciej dotrzec do Ulan-Bator w Mongolii, aby zostawic tam swoj motocykl na przyszla wyprawe. My natomiast mamy idee zaladowania motocykli na pociag w Irkucku i dotarcie koleja transsyberyjska do Moskwy. A i Bajkal czeka! Do Irkucka zostaje 700 km, ale zaczyna sie juz sciemniac wiec szukamy noclegu. Wjezdzamy w jedna z bocznych drog prowadzacej na pole, ktora uslana jest ...blotem! Jestesmy nienormalni: majac niedosc blocka w Tuvie pokonujemy teraz sliskie koleiny i smierdzaca kaluze rzucajac w nia wczesniej kawalki drewna - aby mozna bylo przejechac. Nocujemy na polu.
16.08
Jake wyjezdzajac rano z blota wyklada sie i zbija swoje lewe lusterko - zaklejamy je tasma - teraz bedzie widzial wiecej samochodow. Realizujemy plan dotarcia do Irkucka. Poginamy ambitnie. Asfalt przeplata sie z fragmentami szutrow, czasem zalanych woda, po ktorych jezdza syberyjskie potwory (ciezarowki). Dojezdzamy do Irkucka poznym wieczorem i szukamy hotelu. Niestety hotele albo nie istnieja, albo sa pelne, albo nie przyjmuja innostrancow, albo sa tak drogie, ze wolimy kampowac (3000 rubli od osoby). Z pomoca przychodza lokalni motocyklisci, ktorzy prowadza nas do goscinca. Gosciniec jest pusty, jednak okazuje sie swego rodzaju .....dolkiem z rozowa posciela i podwojnymi lozkami. Sa tam tylko dwa pokoje, jednak nie mamy wyboru. Spie na podlodze. Moi towarzysze podrozy na lozku ...w spiworach. Osobno rzecz jasna.
17.08
Idziemy zwiedzac miasto, a konkretniej dworzec kolejowy. Po raz kolejny zaskakuje mnie jakosc tego typu budynkow w Rosji. Jemy sniadanie w dworcowym kafe. Jake korzysta z netu a my idziemy dowiadywac sie o transport nas i motocykli do Moskwy. Najpierw wszyscy robia wielkie oczy kiedy slysza o przewozie motocykli pociagiem, odsylaja od okienka do okienka. W koncu trafiamy do bagaznego biura, gdzie pomocna pani mowi, ze transport jest mozliwy. I to na dwa sposoby. Pierwszy z nich to przewoz cargo pociagiem towarowym, ktory jedzie tydzien i jest dosc tani. Drugi z nich to transport motocykli tym samym pociagiem co pasazerowie, w dodatkowym wagonie. Pociag ten ma jechac 4 dni. Pani wolno zapisuje na kartce cene. Kiedy dopisuje kolejne cyfry wstrzymujemy oddech czy bedzie kolejna czy nie. Cena okazuje sie byc znosna, zatem decydujemy sie na opcje transportu motocykli w wagonie bagazowym. Po poludniu zegnamy sie z Jake'iem, ktory bedzie zmierzal do Ulan-Bator, a my jedziemy nad Bajkal. Dojezdzamy do przeprawy promowej do wyspy Olhon. Na pobliskiej plazy zanuzam reke w jeziorze, smakuje i potwierdzam - woda jest slodka. Kampujemy na wyspie na pobliskim wzniesieniu, z ktorego widac jezioro i w oddali wschodni brzeg. To jezioro jest ogromne.
18.08
Docieramy do glownej osady na wyspie - Chuzir. Asfaltu tu nie ma. Czym predzej znajdujemy nocleg w lokalnym osrodku wczasowym "Olhon", gdzie udaje mi sie utargowac 50% ceny. Zostawiamy toboly i lecimy na plaze. Pogoda dopisuje. Wyleguje sie na plazy a potem zazywam kapieli w Bajkale! To samo czyni Adam. Woda zimna, ale mozna poplywac. Wieczorem udajemy do sie starego portu, ktory wciaz jest czynny i odbywamy dwugodzinny rejs po Bajkale. Podczas wycieczki kuter dobija do brzegu na polnoc od Chuzir, skad zabiera uhahanych gosci weselnych na krotka wycieczke. Goscie weselni (wesela, ktore bedzie jutro) rozlewaja wodke do ogromnych kieliszkow po czym z radoscia pochlaniaja ognista wode. Robia sobie z nami zdjecia. Atrakacja jest karmienie chlebem mew, ktore na mikrowyspie dobrze dogaduja sie z kormoranami. Odstawiamy gosci i wracamy juz do wioski. Chlod powiewa z jeziora. Adam zagaduje sternika o mozliwosc posterowania kutrem. Kuter kolysze sie teraz w takt muzyki z samochodowego radia. I mnie udaje sie pokolysac te lodke. Wracamy do goscinca juz po ciemku.