31.12
Wczorajsze chmury, ktore przykrywaly Sydney, przeszly bezpowrotnie. Mamy dzis piekny sloneczny dzien, idealny na Sylwestra. Spedza sie go tu inaczej niz w Polsce. Wiekszosc tych, ktorzy zdecydowali sie byc na swiezym powietrzu, zabiera ze soba do parkow prowiant (i napoje) i swietuje juz od wczesnego popoludnia. Czas ten w zaleznosci od miejsca wykorzystywany jest na piknik z rodzina i/lub przyjaciolmi, dobra impreze badz tez samo oczekiwanie (kilkugodzinne) na fajerwerki. Najbardziej wytrwali i zdeterminowani (najpewniej turysci) przychodza juz z samego rana w najpopularniejsze w Sydney miejsca, aby zarezerwowac sobie dobry spot na wieczorny pokaz. Najpopularniejsze nie znaczy najlepsze. I my probujemy szczescia w wydawalo by sie najlepszym z punktow - Mrs Macquaries Point. Oczekiwanie w polgodzinnej kolejce bylo jednak niczym w porownaniu do tego, co zastalismy na miejscu. Godzina jest 14. a widzimy tlumy ludzi, niezliczone. Widok na most i opere - co najwyzej znosny (z powodu drzew). Na najlepsze miejsca, przy samej wodzie, trzeba miec platne (i juz dawno wyprzedane) miejscowki. Rezygnujemy z tego punktu i udajemy sie na prom.
Dziwnym i szczesliwym trafem udaje nam sie znalezc spot o wiele lepszy - Milsons Point, tuz przy polnocnym filarze mostu. Ludzi tu nie ma, wejsciowek tez nie, miejsca duzo, a widok? Widok jest rewelacyjny. Od godz. 16-17 piknikujemy wiec wspolnie (z Ania, Adamem i Svenem) w oczekiwaniu na nocny show przy soku pomaranczowym, pieczonym kurczaku i czekoladowych ciastkach.
Podekscytowanie rosnie z kazda godzina, jednak na impreze tu nie liczcie. Alkohol w tej strefie, zreszta jak wielu innych, jest zabroniony. Wstepny pokaz o 21 to tylko preludium do tego, cos nas czeka o 24.
...
A wszystko to trwalo 12 minut.